poniedziałek, 17 marca 2014

Lekarstwo kiełbasiane i ciężkie jest życie blogera, czyli dobry początek tygodnia.

Heja!


Jak Wam się zaczął nowy tydzień? Mam nadzieję, że lepiej niż u mnie w domu - od soboty mój nos przypomina odkręcony kran, a moja Ukochana cierpi przez zatkane zatoki i gorączkę. więc gdyby nie wizyty rodziców, pewnie moglibyśmy spisać ten weekend na straty. Na szczęście byliśmy obydwoje u lekarza, który w sumie nie stwierdził nic groźnego, ani zaraźliwego, ale na wszelki wypadek kazał zostać w domu do końca tygodnia bo: "pogoda taka, że łatwo cieknący nos zamienić na prawdziwą grypę a w naszej obecnej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na ryzyko". 

Ale żeby nie było, że tylko narzekam, z przyjemnością donoszę, że znaleźliśmy doskonałe lekarstwo na nasze dolegliwości, a mianowicie: dobrą kanapkę z PORZĄDNĄ kiełbasą i herbatę z sokiem malinowym. To połączenie szybko podniosło nas z pod koca i poprawiło humor. Tylko co to jest porządna kiełbasa? Przez ostatnie (ponad) 8 lat mieszkania w grodzie Kraka próbowałem mnóstwa różnych wyrobów masarskich pretendujących do tego miana i z przykrością informuję, że żadna kiełbasa nie zbliżyła się nawet "królowej" - albo za sucha, albo za tłusta, albo za sztuczna, albo za mało czosnku itd. Ale jest jedna, która sprawia, że mam jeszcze wiarę w ten polski specjał. Mówię mianowicie o wyrobie jeden z podkrośnieńskich masarni, a konkretnie o "kiełbasie głogowskiej" z Dobrucowej! Wszyscy, którzy nie mieli okazji spróbować, uwierzcie, że wszystkie Szubryty i Bacówki mogą się schować! Nie mówię, że ich wyroby są złe, ale dla mnie prawdziwa kiełbasa jest tylko jedna!




Niestety w Krakowie jest niedostępna :( dlatego jedynym źródłem są zapasy poczynione w trakcie wizyt w rodzinnych stronach, lub dary od rodziców, gdy przyjeżdżają z wizytą. Chyba mieli nosa, że nie dość, że nas odwiedzili w weekend, to właśnie z takimi podarkami.


Jeżeli ktoś ma ochotę, to polecam robić zakupy w sieci Delikatesów Centrum, ponieważ większość sklepów (o ile nie wszystkie) jest wyposażonych w sprzęt do pakowania próżniowego, co zmniejszy ryzyko zepsucia w transporcie, a także wydłuży termin przydatności! Niestety niektóre sklepy nie trzymają jej dużo na stanie ze względu na wyższą cenę, więc jeżeli macie problem z dostaniem, to zdradzam w tajemnicy, że w oddziale w Krosno - Polanka zawsze się znajdzie pęto lub dwa ;)


Stąd właśnie nasze kiełbasiane lekarstwo.


Wracając do drugiej części tytułu - przeczytałem dzisiaj o akcji pewnej części społeczności blogerów i dochodzę to jednej konkluzji:

Ciężkie i niewdzięczne jest życie biednych, oszukiwanych blogerów!


Skąd ten wniosek? Otóż okazuje się, że część społeczności uważa, że nie otrzymują należnej gratyfikacji za swoją pracę. Napisali oni list do ministra kultury i dziedzictwa narodowego domagając się ujęcia blogerów jako nadawców treści publicznych i jako takich utytułowanych do części zysków z nowej opłaty audiowizualnej! (szczegóły tutaj: http://www.wykop.pl/ramka/1821674/blogerzy-domagaja-sie-oplaty-od-ministra-kultury)

Zagłębiając się w szczegóły listu, przeczytamy, że Ci Państwo nie oczekują jakiejś wygórowanej kwoty za swoją twórczość (całe 100 zł). Z jednej strony może i jest to zasadne roszczenie, ponieważ prowadzenie bloga jest czasochłonne, a w wielu przypadkach określenie "praca" jest jak najbardziej na miejscu. A nie może być zgody, aby praca nie wiązała się z wynagrodzeniem. 


Myślę, że z bardzo podobnych pobudek ostatnio pani Kaja Malanowska obraziła się na czytelników (w przenośni i dosłownie na Facebooku - jeżeli ktoś nie słyszał o tej Pani, polecam poszukać jej ostatnich wypowiedzi i dowiedzieć się tego i owego o naszych niektórych ambitnych twórcach) Wszystko dlatego, że poczuła się pokrzywdzona, gdy jej książka nagrodzona nagrodą Nike przyniosła jej zysk ze sprzedaży na poziomie 6800 zł! (swoją drogą nagroda Nike jest dla mnie wyznacznikiem: od tego lepiej trzymać się z daleka, może Wy też tak macie ;) ). Zaznaczę też, że jest to debiut literacki tej Pani, która oprócz pisania książek, posiada również znaczny tytuł naukowy w dość ścisłej dziedzinie naukowej i najwidoczniej nie jest przyzwyczajona do otrzymywania takich groszy za swoją pracę. Nie twierdzę, że więcej jej się nie należało, ponieważ książki nie czytałem i być może faktycznie warta jest wielkich pieniędzy, ale takie już ryzyko w tym zawodzie i trzeba się z tym, że czasem wspaniałe dzieła doceniane są dopiero po latach.


Wypowiem się teraz z mojej prywatnej perspektywy jako całkiem młody bloger. Gdyby ktoś przyszedł do mnie z propozycją: wpisz się na listę, a będziesz otrzymywał z tytułu publikowania za darmo swojego bloga "XXX" lub nawet "XXXX" złotych jako część zysku z opłat narzuconych odgórnie, śmiało powiem: NIE! Fakt, że tworzenie bloga faktycznie wymaga sporo wysiłku i trochę samodyscypliny, aby nie zaniedbywać Was, pilnować poziomu, na każdym kroku upewniać się, że przekazane tutaj informacje są rzetelne. Ale nie robię tego dla pieniędzy, a dla własnej, egoistycznej potrzeby wyrażania swojego "Ja" na forum publicznym. Każdy, kto zna mnie dłużej wie, że zawsze aktywnie brałem udział w życiu społeczności i dużą przyjemność sprawia mi organizowanie, występowanie, tworzenie dla innych. Sam fakt, że regularnie odwiedzacie Men'ską Kuchnię stanowi wystraczającą zapłatę za całe poświęcenie, które wkładam przygotowując kolejne wpisy. A każdy komentarz wprawia w euforię ;)

Ja rozumiem, że ktoś może czuć się niedoceniony faktem samej "duchowej" zapłaty, ale taki urok tej formy. Fakt, że są blogerzy, którzy utrzymują z samego pisania, ale na naszym polskim rynku jest to wyjątkowo trudne i trzeba mieć wiele samozaparcia i szczęścia, aby doprowadzić blog to jakiejkolwiek dochodowości, ale jeżeli ktoś oczekuje bycia opłacanym, to może warto zastanowić się nad zmianą formy.

W Men'skiej Kuchni nigdy nie spotkacie się z jakąkolwiek formą odpłatności za treści, ponieważ jest to sprzeczne z ideą, która przyświecała mojemu blogowi. Nie powiem, że perspektywa otrzymywania pieniędzy za tę pracę nie jest kusząca, ale z pewnością nie w formie odpłatności za treści, czy domagania się od kogokolwiek wynagrodzenia za możliwość darmowego dostępu do treści jak w przypadku abonamentu RTV (może za 20 lat wydam książkę :P). Inną sprawą jest też odpłatna promocja produktów (nie tylko gotówka, ale różnego rodzaju bonusy), która jest źródłem dochodów dla wielu bardziej blogów i kanałów, ale na nawet, gdyby Men'ska Kuchnia osiągnęła ten poziom (w co szczerze wątpię), nie polecę produktów, które odbiegać będą od założeń tego bloga: smacznie, zdrowo, jakość za odpowiednią cenę.


W każdym razie rozumiem chęci twórców wyżej wymienionego listu, ale nie podoba mi się ich inicjatywa, ponieważ blog daje możliwość bardzo bezpośredniego kontaktu twórcy z czytelnikami i to ta więź powinna być podstawowym celem każdego bloga. To właśnie tworzenie, pielęgnowanie i rozwijanie tej więzi jest największą nagrodą dla twórcy, a wszystkie profity materialne tylko dodatkową premią za dobrze wykonywaną pracą.

I na tym koniec :)

Życzę Wszystkim miłego tygodnia!