czwartek, 9 stycznia 2014

Coś dla studenta, czyli Wyśmienite Leczo na budżecie

Każdy wie, jak to jest, gdy w portfelu zagości "kryzys ekonomiczno-seksualny" (zaglądasz do portfela, a tam ...). Oczywiście, jestem pewien, że każdy z Was gospodaruje swoimi zasobami w taki sposób, aby nigdy nie brakło do "pierwszego" (albo Matki Boskiej Pieniężnej), ale co jakiś czas zdarzają się nieprzewidziane wydatki i trzeba zmienić priorytety w budżecie.

Z doświadczenia wiem, że zdarza się to studentom, których głównym źródłem utrzymania są rodzice i głodowe stypendia przyznawane przez uczelnie. Ale i mnie zdarzyły się takie przypadki, że bywało różnie. I to już po studiach, mając stałą pracę.

Dlatego powstał ten artykuł, a jeżeli się Wam spodoba, także cały cykl poświęcony "gotowaniu na budżecie", czyli jak smacznie i zdrowo przygotować zbilansowany posiłek na kilka dni. Zapraszam więc na:

Wyśmienite Budżetowe Leczo


Moje założenia

Postanowiłem przygotwać posiłek, który będzie posiadał pełen komplet składników odżywczych, potrzebnych w zbilansowanej diecie, który pozwoli przygotować minimum 6 sycących porcji (wystarczających jako główny posiłek dnia dla dwóch dorosłych osób na trzy dni) w jak najrozsądniejszej cenie.

Docelowy budżet: 25 zł - 4,17 zł za porcje.


Składniki

  • kiełbasa 450g (8,52 zł)
  • passata (2,29 zł)
  • dwie większe cebule (0,91 zł)
  • jedna papryka zielona (2,36 zł)
  • jedna papryka żółta (1,53 zł)
  • jedna papryka czerwona (1,78 zł)
  • mrożona fasola szparagowa 450g (3,49 zł)
  • kukurydza (1,95 zł)
  • ryż - 4 x 100g (1,69 zł)
  • słodka papryka mielona (0,49 zł)
  • kminek cały (0,99 zł)
  • chili (1,39)
Całkowity koszt: 27,39 zł






Jak widzicie, nie udało mi się osiągnąć pułapu 25 zł, pomimo kupowania produktów serii Tesco, ale mam całkiem dobre wytłumaczenie ;)

Po pierwsze: zakładam, że za przepis bierze się student, który w swoich zbiorach ma sól, pieprz i olej do smażenia. Wystarczy znaleźć w domu kminek, chili i słodką paprykę i już jesteśmy poniżej założonej kwoty.

Po drugie: do leczo używam zaledwie połowę opakowania fasolki szparagowej - drugiego najdroższego składnika. Uwzględniając ten fakt, znowu mieścimy się w założonej cenie porcji. Resztę zostawcie w zamrażalniku na przyszłość. Nie wykorzystacie też wszystkich czterech torebek ryżu, ponieważ według mnie, do jednej porcji wystarczy zaledwie 50g.

Po trzecie: wybrałem droższą kiełbasę (ponad 20 zł/kg), ze względu na wysoką zawartość wieprzowiny (powyżej 80%) i małą ilość tzw. E*** (zaledwie dwie pozycje - jak na kiełbasę ze sklepu rewelacja). Zawsze można wybrać kiełbasę z domieszką mięsa drobiowego, lub po prostu niższej jakości.

Jeżeli zastosujecie wszystkie trzy powyższe wskazówki, okaże się, że faktyczny koszt potrawy to spokojnie zejdziecie do poziomu 22,36 zł - ok. 3,73 zł za porcję, bez konieczności usuwania składników z listy.


Ważny jest też czas wykonania: wszystko zależy od Waszej wprawy w krojeniu, bo to właśnie zabiera najwięcej czasu. Mnie zajęło to max 5 minut. Potem jest smażenie - max 10 minut i duszenie - min 45 minut, ale już nie wymaga tyle uwagi. Potrawa gotowa w godzinę!

Ostrzymy noże i jazda!

Wykonanie:

Runda 1 - prace manualne

Jak zawsze na początku - myjemy lub obieramy świeże warzywa. Polecam obrać też kiełbasę, ponieważ nie dość, że będzie lżej strawna dla żołądka, a także nie przypali się "łupa" w trakcie smażenia i nie zmieni smaku potrawy.

Cebulę kroimy w półksiężyce, a kiełbasę w plastry.



Z papryki możemy usunąć skórę (technika dowolna), albo pokroić w drobną kostkę i pozwolić "rozpłynąć" się skórce w trakcie duszenia (może wymagać dłuższego duszenia). Jeżeli usuniecie skórkę, sposób i technika krojenia nie mają większego znaczenia bo kawałki szybciej się połączą z sosem.



Runda 2 - Ognia!

Rozgrzewamy patelnie (jak zawsze porządnie) z odrobiną oleju i wrzucamy cebulę. Dodajemy odrobinę soli.



Nie smażymy cebuli jakoś szczególnie długo, byle tylko złapała złoty kolor.



Przekładamy cebulę do docelowego garnka, ale jeszcze nie zapalamy pod nim.
Teraz uzupełniamy olej na patelni i podsmażamy kiełbasę.



Gdy osiągniemy zadawalający kolor dodajemy ją do cebuli.


Jak zawsze polecam smażyć cebulę osobno, ponieważ lubię dodawać jej dużo, a to często powoduje, że cebula się nie dosmaży/przypali w czasie, gdy inny składnik dochodzi na jednej patelni.


Runda 3 - duszenie

Skoro mamy już wszystkie elementy wymagające przygotowania, możemy przystąpić do ostatniego etapu - duszenia.

Do cebuli i kiełbasy dodajemy passatę, paprykę i połowę opakowania fasoli szparagowej (ok. 200 - 225 g). Dodajemy wodę, aby przykryła wszystkie składniki.



Teraz przyprawy: całe opakowanie słodkiej papryki, garść kminku (jeżeli lubicie, można dać więcej) i chili do smaku. A także pieprz.


Soli już nie dodaję, ponieważ dodaliśmy odrobinę do smażenia cebuli, a kiełbasa też zwykle jest słona.




Teraz pora na odsączoną kukurydzę i mieszamy całość.



Całość przykrywamy i dusimy minimum 45 minut na małym ogniu. Optymalnie należy całość dusić aż papryka będzie miękka.



Podawać z Puszystym Ryżem (przepis wkrótce) - 50g surowego ryżu na porcję spokojnie wystarczy.

Smacznego!

wtorek, 7 stycznia 2014

Drobne zmiany - wprowadzam "linie Black'a"

Drobne zmiany w układzie postów


Usłyszałem dzisiaj sugestie (tak, słucham Was, tylko musicie mówić ;)), że czasem ciężko przeczytać cały przepis ze względu na ilość wtrąceń, przemyśleń etc. 

Od razu uprzedzam, że nie zamierzam zmieniać samego stylu pisania i wszystkich chętnych ciągle będę raczył swoimi wynurzeniami kulinarnymi. Postanowiłem natomiast wizualnie oddzielić to co ważne, 


od tego co jest moim komentarzem, spostrzeżeniem lub opowieścią za pomocą takich linii - "linii Black'a".


Jeżeli zależy wam na szybkim przejściu do przepisu (bo np. patelnia wam się pali w ręce), wystarczy omijać "linie Black'a".

Linie zostały zastosowane do wszystkich postów - obecnych i przyszłych

Co sądzicie o takim rozwiązaniu? Piszcie, komentujcie i koniecznie zagłosujcie w ankiecie (tuż pod moim zdjęciem)!


Nowe pomysły i przepisy już w wkrótce!



poniedziałek, 6 stycznia 2014

Schabowy z surówką dla mojej Żonki

Nastaje taki moment w życiu każdego faceta, kiedy musi odłożyć na bok swoje mniej lub bardziej udane kreacje kulinarne i przyrządzić tzw. klasyk. A cóż może być bardziej podstawowego i rozpoznawalnego w naszym pięknym kraju niż:

Kotlet Schabowy z Surówką


Wszyscy wiedzieliśmy, że nadejdzie taki moment, aby zmierzyć się z "jazdą obowiązkową", ale pokażę Wam dzisiaj, w jaki sposób Ja, poprzez niewielkie modyfikacje, nasz "gwóźdź programu" niedzielnego obiadu naszych mam i babć (bo to przecież one robią to najlepiej i zasługują na uznanie), dostosowuję do standardu Men'skiej Kuchni!

Zamieniłem też klasyczny dodatek, czyli zasmażaną kapustę, na surówkę. Robię to, ponieważ:
  • nie przepadam za zasmażaną kapustą (u mnie w domu zawsze była surówka ze schabowym)
  • jest to zdrowsza alternatywa (chociaż w tym wypadku nie koniecznie bardziej dietetyczna ;)

No to ostrzymy noże, grzejemy patelnie i jazda


Składniki:

Schabowe:

  • schab 
  • mąka
  • jajko
  • bułka tarta
  • mieszanka orzechów (włoskie, laskowe, migdały, nerkowca)
  • sól
  • pieprz




Surówka:

  • kapusta pekińska
  • papryka
  • czerwona cebula
  • oliwki (jeżeli ktoś lubi)
  • majonez
  • jogurt naturalny (na zdjęciach jest śmietana, ponieważ jogurt okazał się uszkodzony i zepsuł się, a dzisiaj sklepy są zamknięte)
  • musztarda (polecam ostrą)
  • sól
  • pieprz



Wykonanie

Runda 1 - praca manualna (i surówka prawie gotowa)

Zaczynamy od schabu - używam schabu bez kości, który ma mniej smaku niż schab z kością, natomiast jest dużo mniej zabawy na talerzu. Jeżeli zależy Wam na popisaniu się głębią smaku, polecam pozostawić kość.

Czyścimy schab z błon, nadmiaru tłuszczu, a następnie kroimy mięso na plastry o grubości 1cm.


Nie sugerujcie się tylko ceramicznym nożem, który widnieje na zdjęciu, ponieważ ze względu na swoją sztywność średnio nadaje się do mięsa. Lepszy jest długi i giętki nóż ze stali nierdzewnej. 


Następnie przechodzimy do surówki. Szatkujemy tyle kapusty, ile będzie potrzebne - Ja dla dwóch osób wykorzystuję ok. 1/3 główki.


Do tego celu idealny będzie nóż ceramiczny, który nie wchodzi w reakcję z sokami liści i nie powoduje zmiany koloru. Następnie myjemy i suszymy kapustę. Pamiętajcie tylko, aby nie kroić na tej samej desce świeżych warzyw i mięsa (ja tak robię na potrzeby zdjęć, ale w międzyczasie myję deski gorącą wodą, płynem i suszę ręcznikiem papierowym, aby uniknąć tzw. zakażenia krzyżowego)!



Teraz kroimy paprykę w drobną kostkę, cebulę w półksiężyce i oliwki na drobne ćwiartki.


I łączymy wszystko w jednej misce. Surówka jest prawie gotowa, ostatnie składniki dodajemy przed samym podaniem.





Runda 2 - dziadek do orzechów

Wracamy do schabowych. Zwykła panierka to mąka, jajko i bułka tarta. Dobre połączenie, ale można w łatwy sposób wzbogacić jej smak, a także zwiększyć wartości odżywcze - sprawić, że będzie zdrowsza. Wystarczy dodać "zdrowych" orzechów (laskowe, włoskie, nerkowca, migdały, nie polecam ziemnych).


Nie są tanie, ale w hipermarketach można samemu odsypać sobie na wagę, co wychodzi dużo taniej (ok. 2 - 2,5 zł na porcję wystarczającą na 6-8 kotletów, ilość oceniam "na oko") niż gotowe mieszanki. 


Orzechy należy drobno posiekać - tak drobno jak dacie radę. Do tego przyda się duży nóż i sporo cierpliwości. 


Ale od czego jest męskie uwielbienie gadżetów? Ja kocham i kuchnię i gadżety, więc zbieram wszystko, co może się kiedyś przydać i ułatwić życie. W tym przypadku nieoceniony jest mój blender, a właściwie przystawka do mielenia właśnie takich składników.



Mielę aż do momentu uzyskania takiego rozdrobnienia, jak bułka tarta.


Jeżeli też się na to zdecydujecie, to pamiętajcie, aby zbyt długo nie mielić, ponieważ orzechy są tłuste, a mieląc odpowiednio długo zacznie powstawać emulsja - w ten sposób możecie uzyskać własne masło orzechowe, które dla nas będzie całkowicie nieprzydatne.


Do orzechów dosypujemy tylko tyle bułki tartej, ile będzie konieczne do panierowania kotletów - ja staram się nie dodawać jej więcej niż 15-20% objętości orzechów.



Runda 3 - brudna robota


Ok, skoro mamy już nasze składniki do panierki, pora przystąpić do działania.


Każdy chyba widział, jak robi to Jego mama, albo babcia? Jeżeli nie to podpowiadam: sól i pieprz na każdą stronę schabu, obtoczyć w mące, jajku, a następnie w orzechach i docisnąć z każdej strony, aby składniki się dobrze połączyły.


W tym miejscu pojawia się pytanie: a co z "ikonicznym" rozbijaniem mięsa? 

Otóż nie jestem miłośnikiem tej techniki w przypadku schabu. Bicie mięsa powoduje po pierwsze zwiększenie jego powierzchni kosztem grubości, a po drugie uszkodzenie i rozluźnienie włókien w mięsie. O ile nie mam nic przeciwko zwiększaniu powierzchni kotleta, o tyle zmiany strukturalne w tak delikatnym mięsie jak schab to już dla mnie problem. Często zdarza się, że kotlet przypomina podeszwę - jest twardy, nierówno usmażony (a raczej przesmażony), smakujący jedynie panierką i olejem do smażenia. 

Nie chcę zostać źle zrozumiany - nie mam nic przeciwko rozbijaniu mięsa - jest to świetna technika mająca na celu "polepszenie jakości" mięsa. Z tym zastrzeżeniem, że nadaje się do kawałków z natury twardych i tłustych (np. karkówka, łopatka), których włókna są bardzo zbite i mają tendencję do nierównego smażenia. Natomiast schab jest mięsem wysokiej jakości, bardzo delikatnym, które pod wpływem bicia szybko traci strukturę (dlatego trudno je równomiernie rozbić - więc i smaży się nierówno) i błyskawicznie traci soki w trakcie smażenia (dlatego często przypomina podeszwę).

Z tych powodów polecam kroić mięso w równe kawałki, nie za grube (bo panierka się spali, a kotlet będzie różowy w środku, a przypominam - nie wolno jeść niedosmażonej wieprzowiny pod żadnym pozorem!), albo za cienkie (panierka będzie złota, ale mięso będzie przesmażone i suche). Według mnie 1 cm jest wartością optymalną dla czasu smażenia podanego we właściwym czasie.


Ok, tak powinny wyglądać kotlety gotowe do smażenia.


Runda 4 - no to ognia!


Grzejemy patelnię (najlepiej z grubym dnem) i dodajemy tłuszcz do smażenia. Może to być olej do smażenia (rzepakowy lub słonecznikowy), tradycyjny smalec, lub moje ulubione masło. 


Tak, masło. Tyle, że klarowane, które ze względu na proces oczyszczania z tzw. szumów nadaje się doskonale do smażenia. Na szczęście można je od jakiegoś czasu kupić w większości sklepów, więc jeśli zdarza wam się smażyć na maśle, to teraz możecie to robić zdrowo.

W tle widzicie gotujące się już ziemniaki, które doskonale uzupełnią nasze tradycyjne Men'skie danie. Polecam ziemniaki odmiany Augusta (dostępne w Tesco) ze względu na wysoką zawartość skrobi, która sprawia, że puree jest zawsze gładkie i bez grudek.

Gdy patelnia będzie gorąca zmniejszamy ogień do ok. 2/3 (nie chcemy przecież spalić kotletów) i kładziemy nasze schabowe. 


Smażymy dokładnie 4 minuty na stronę



Runda 5 - wykończyć "zielone"

Ze względu na ilość "wolnego" czasu w trakcie smażenia kończymy naszą surówkę. Dodajemy jedną łyżkę stołową majonezu (można dać więcej, ale tyle wystarczy), mały kubek jogurtu i 2-3 musztardy. 



Runda 6 - spoczywanie na laurach

Po usmażeniu kotletów proponuję przełożyć kotlety (te na "dzisiaj" i te "na jutro") do jednego garnka, do którego wkładam odrobinę masła klarowanego na dno, a następnie przykryć.

Ponieważ nie rozbijaliśmy kotletów, powinny być soczyste, ale w trakcie smażenia wszystkie soki "uciekają" do środka, więc warto dać im 4-5 minut, żeby mięso "odpoczęło" i soki równomiernie wróciły do kotleta, a dzięki pokrywce nie wystygną nam.


No to wcinamy!


Moja propozycja podania jest klasyczna, prosta, domowa: mięso, surówka i ziemniaki z odrobiną masła od smażenia. I o to chodzi w Men'skiej Kuchni - nie ma sensu poprawiać ideału, a na wyrafinowane podanie i ekwilibrystykę na talerzu ja też wybieram się do restauracji.


P.S. Miałem w planach przygotować jedno z dań, o które zostałem poproszony, ale cóż - moja ukochana Żona mnie poprosiła o schabowe, więc jak jej odmówić ;) ?

czwartek, 2 stycznia 2014

Nowe menu nawigacyjne!

Nareszcie!


Dla Waszej wygody dodałem menu nawigacyjne, a na nim skróconą listę z bezpośrednimi linkami do przepisów. Robię to, ponieważ posty są kilometrowej długości na stronie i nawet dla mnie szybkie przeszukiwanie jest dość niewygodne.

Lista będę aktualizował na bierząco, a jeżeli macie jeszcze jakieś propozycje zmian to zapraszam do komentarzy!

środa, 1 stycznia 2014

Moje Idealne Klopsiki

Teraz, gdy znacie już przepis na mój Wyborny Sos Pomidorowy (link tutaj), nadeszła pora, abym przedstawił Wam element, który idealnie będzie się z sosem komponował:

Moje Idealne Klopsiki


Czyli moje podejście do obiadowego klasyka. W sam raz na weekend pełen wrażeń, kiedy nie mam za bardzo czasu gotować i wszystkie składniki mogę przygotować sobie w piątek, a potem tylko ugotować makaron. Albo przychodzą goście i chcę ich solidnie nakarmić przed całonocną imprezą.

Od razu ostrzegam, że tym razem będą wstawki teoretyczno-moralistyczne, więc jeżeli komuś nie chce się czytać moich wywodów, samo meritum przepisów najczęściej zawarte jest pod (lub tuż nad) zdjęciami ;)

No to jazda!

Składniki:

  • mięso mielone z piersi indyka (z 500g mnie wychodzi ok 14-15 klopsików)
  • 8 standardowych, solonych krakersów
  • jedna mała cebula
  • sos worcester
  • natka pietruszki
  • twardy ser dojrzewający (tutaj Grana Padano, ale równie dobrze można dać Parmigiano Reggiano, Dziugas, etc).
  • mąka




Jeszcze tytułem wstępu:


Dlaczego mięso z indyka, a nie standardowa wieprzowina / wołowina? Ponieważ mięso z indyka jest zdrowe - ma mało tłuszczu, dużo dobrego białka (ten argument powinien wystarczyć, by przekonać każdego faceta) i jest smaczne. 

Ok, a dlaczego nie z kurczaka, który ma bardziej neutralny smak? Otóż występują znaczące różnice w przemysłowej hodowli kur i indyków - indyki są dużo mniej odporne na niekorzystne warunki, nie można ich faszerować chemią i szczepionkami. Jedząc więcej mięsa z indyka po pierwsze spożywamy więcej mięsa wysokiej jakości, a po drugie promujemy bardziej ekologiczny chów drobiu, w warunkach, które nie powodują cierpienia zwierząt (zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z artykułami odnośnie przetrzymywania kur-niosek i kurczaków przeznaczonych na mięso). Dlatego polecam zawsze interesować się, czy mięso, które kupujemy pochodzi z chowu ekologicznego, a kupowane jajka nie są czasem oznaczone numerkiem 3PL albo 2PL - na prawdę różnica między jajkiem 3PL a 1PL to często 2 - 3 zł na paczce!  Koniec wywodu moralizatorskiego.

A dlaczego krakersy, a nie zwykła rozmoczona bułka albo bułka tarta? Fakt, krakersy są naładowane chemią i tłuszczem, więc ciężko je nazwać zdrowymi - jeżeli ktoś woli tradycyjne rozwiązania, to jak najbardziej, ja też tak czasem robię. Ale według mnie ze względu na strukturę, sposób wypieku, wilgotność i skład krakersy dają inną konsystencję gotowego klopsika. Przetestujcie i dajcie mi znać, co o tym myślicie.



Wykonanie:


Faza 1 - prace manualne

Jak zwykle na początku zaczynamy od krojenia.  Jak pisałem w Wybornym Sosie Pomidorowym, lubię cebulę pokrojoną w większe plastry, ale Klopsiki ze względu na swój rozmiar wymagają w miarę drobno posiekanej cebuli - cóż, co zrobić. 

Z natki pietruszki usuwamy łodyżki i też w miarę drobno kroimy listki - do tego celu polecam nóż ceramiczny, który nie wchodzi w reakcję z sokami z liści i nie powoduje ich czernienia na krawędziach. Tyczy się to wszystkich liści, które są wykorzystywane w kuchni - zioła, sałaty, etc.



 Faza 2 - smash & bash

Ok, teraz pora się wyżyć. Na krakersach.


Najłatwiej dokładnie zawinąć krakersy w czystą ścierkę i rozładować swoją furię alegorycznym "atrybutem teściowej" - wałkiem (tylko nie na teściowej!). Jedyną wadą tej techniki jest konieczność wyprania ścierki, ale Men'ska Kuchnia wymaga poświęceń. 


Nie trzeba się specjalnie przejmować wysokim rozdrobnieniem, większe kawałki zawsze można na koniec "załatwić" palcami.


* Z góry informuję, że porcje prezentowane na poniższych zdjęciach są podwójne, ponieważ przygotowywałem kolację sylwestrową i nie należy się szczególnie przejmować wizualną ilością składników w misce.

Faza 3 - tarcie

Ok, łączymy wcześniej pokrojone i zmiażdżone składniki w dużej misce i przygotowujemy ostrą tarkę.


Na tarce ostrożnie ścieramy nasz twardy ser dojrzewający. Jeszcze raz piszę: ostrożnie! Dodajcie tyle, ile uważacie za stosowne, tutaj nie ma mądrych. Ja dodałem tyle i był lekko wyczuwalny (o co mi chodziło):



Jeżeli ktoś nie lubi takich serów może dodać mozzarellę, ale jej wadą jest to, że się topi, mamy więc dwa wyjścia: 
  • albo dodamy startą do samego mięsa i będziemy cały czas przewracać na patelni, aby się nie przypaliła (co spowoduje brak koloru samego klopsika i konieczność długiego duszenia już w samym sosie)
  • albo włożymy do klopsika kawałek sera (co zwykle kończy się wypływającym serem na patelnię i przypaleniem, a do tego ze środka wycieka sok z mięsa i klopsik jest suchy w środku)
Dlatego ja wolę dawać twarde sery.


Faza 4 - bez jaj


Skoro mamy wszystkie składniki w misce, nadeszła pora na dodanie soli, pieprzu i sosu worcester (według mnie nieodzownego dodatku do mielonego mięsa, oprócz hamburgerów). Ilości jak zawsze są sprawą indywidualną.


W tym miejscu zwykle dodajemy jajko. Tylko po co? Jaki jest sens ładowania dodatkowego tłuszczu (z żółtka) i wilgoci (z białka)? Podobno zwiększa to "kleistość" i pomaga połączyć się mięsu z dodatkami. Może ja coś źle robię, ale nie zaobserwowałem tego efektu - zwykle kończy się to tylko większym bałaganem bo mięso nie chce się właśnie lepić. Jeżeli komuś moje słowo nie wystarczy, podeprę się doświadczeniem pokoleń - mój pradziadek był masarzem i chociaż nigdy go nie spotkałem, miałem okazję pracować z babcią m. in. nad pieczenią z mięsa mielonego i zostałem uraczony częścią jego mądrości. Cały sekret polega na tym, że mięso trzeba odpowiednio "wymasować", czyli po prostu odpowiednio długo je mieszać i wyrabiać, aż samo osiągnie odpowiednią kleistość bez żadnej zewnętrznej pomocy.


Dobra, wracamy do naszego dzieła. Mięso trzeba porządnie wymieszać, a najlepszym narzędziem do tego są nasze ręce. Na tym polega cała esencja Men'skiej Kuchni - robimy rękami tak dużo jak damy radę.

Tak wyglądało moje mięso po 2,5 minutach energicznego wyrabiania.


Faza 5 - turlanie klopsa

Teraz już pójdzie z górki. W drugiej misce wystarczy nasypać trochę mąki, przygotować duży talerz (ew. inną płaską, gładką powierzchnię) i też otrzepać go mąką. 

Następnie formujemy klopsik - wielkość dowolna, taka, jaka jest dla Was apetyczna. Po uformowaniu należy go obtoczyć w mące i ponownie przetoczyć w dłoniach, alby pozbyć się nadmiaru mąki.



Faza 6 - ognia!

Patelnia na duży ogień! Jak się podgrzeje wlewamy dowolny tłuszcz przeznaczony do smażenia. Ja zwykle smażę na oleju rzepakowym, ponieważ jest tani, zdrowy i idealnie nadaje się do smażenia - ma bardzo wysoką tzw. temperaturę dymienia. 



Jak zawsze produkty kładziemy na dobrze rozgrzany tłuszcz, żeby się smażyły, a nie chłonęły tłuszcz. Na zdjęciach zobaczycie, że smażę na dwóch patelniach, ale to dlatego, że robiłem podwójną porcję. Zwykle jedna patelnia wystarcza.



Porada praktyczna - po położeniu klopsików polecam delikatnie je przycisnąć czymś płaskim, aby delikatnie je spłaszczyć zarówno od dołu (żeby się równo usmażyły) i od góry (żeby potem moża je było łatwo obrócić).

Tej wielkości klopsiki smażę ok. 3 minuty na stronę. Tak powinny wyglądać:


Job well done!

Tak prezentują się gotowe klopsiki, czekające na sos.



W tym miejscu chcę zastrzec, że klopsiki mogą być jeszcze nie do końca dosmażone w środku! Przed podaniem wrzucam je do zimnego sosu i zaczynam odgrzewać, równocześnie z wstawieniem wody na makaron. W ten sposób jestem pewien, że wszystko jest ciepłe, odpowiednio usmażone, a klopsiki nie są w środku wysuszone na wiór!



Niedługo planuję dodać też drugi, równie popularny sos w moim domu: Błyskawiczny Sos Serowy do Spaghetti, który też doskonale się komponuje z klopsikami (i gustem mojej Małżonki).

 Smacznego!

P.S. Dajcie znać, czy lubicie (i chcecie) czytać takie dłuuugie wywody. A może pod koniec robić jakąś wersję skróconą? Piszcie, komentujcie, krytykujcie.

Wyborny Sos Pomidorowy

Zgodnie z zeszłoroczną obietnicą zaczynamy ten rok od:

Wybornego Sosu Pomidorowego!


Wyborny Sos Pomidorowy (tzw. WSP) jest jednym z podstawowych sosów stosowanych w mojej Men'skiej Kuchni. Ma bardzo, ale to bardzo szerokie zastosowanie, a co najważniejsze można śmiało mrozić i przetrzymywać nawet do kilku- (może nawet -nastu) tygodni, ale u mnie w domu zwykle znika szybciej niż zdążę go przelać do worków i schować do zamrażalnika ;). Ma wyjątkowy smak, teksturę, a odważę się powiedzieć nawet, że jest zdrowy.

Przepis nie jest wymagający, ale wymaga uwagi na jednym z etapów (zostanie wyszczególniony), a także czasu na redukcję do pożądanej konsystencji.

No to jedziemy!


Składniki:




* piszę pomidory, ale jak widać na powyższym zdjęciu korzystam z tzw. "passaty", ponieważ jest wygodniejsza w użyciu niż zabawa ze ściąganiem skórki z pomidorów. Dodatkowo, według mnie, nasze polskie pomidory niezbyt nadają się do sosów - są zbyt słodkie i wodniste. Ja używam (mały product placement) passaty marki Valfrutta, ponieważ jest najlepsza w moim mniemaniu. Równie dobrą (i tańszą) można kupić w sieci Kaufland (nie pamiętam marki, ale jest bodajże tylko jedna w ofercie). Z góry odradzam korzystania z wyrobów na bazie polskich pomidorów (np. Passata marki Tesco), ponieważ mają tę samą wadę, co świeże - można oczywiście korygować smak np. octem winnym, tylko po co?


Wykonanie:

Faza 1 - prace manualne

Zaczynamy od pokrojenia cebuli i czosnku. O ile nie ma większego znaczenia w jaki sposób pokroimy czosnek, pod warunkiem, że kawałki/plasterki będą podobnej wielkości, aby usmażyły się równomiernie, o tyle należy przywiązać uwagę do pokrojenia cebuli. 


Nie jestem miłośnikiem drobnego siekania cebuli z chirurgiczną precyzją, ponieważ lubię duże, soczyste kawałki podsmażonej cebuli, ale w tym sosie cebula musi być naprawdę drobno posiekana z przyczyn, które staną się oczywiste w dalszej części.



Jeżeli zdecydujecie się na skorzystanie ze świeżych pomidorów, jest to moment aby pomidory obrać ze skórki (metodą dowolną, byle skuteczną) i drobno je pokroić

Faza 2 - cięcie zawzięcie

Obcinamy tyle liści bazylii ile możemy poświęcić (jeżeli nie potrzebuję bazylii do dekoracji / innych dań, to obcinam całą!), następnie liście myjemy i zostawiamy do wyschnięcia.



Faza 3 - wreszcie zaczynamy smażyć!

Rozgrzewamy patelnię, a następnie wlewamy 1-2 łyżki oliwy z oliwek (ponieważ wzmocni miły, śródziemnomorski aromat). Upewniamy się, że patelnia jest dobrze rozgrzana (byle tłuszcz nie dymił)!


Nigdy nie kładziemy produktów (a warzyw w szczególności) na mało rozgrzany tłuszcz, ponieważ zachowują się jak gąbka - wchłaniają ciepły tłuszcz zamiast się obsmażać!


Wrzucamy czosnek i smażymy do uzyskania złotego koloru (UWAGA! nie należy dopuścić do przypalenia, a nawet nadmiernego przysmażenia, ponieważ czosnek zgorzknieje!)



Faza 4 - dusimy!

Niektórzy polecają wyciągnąć na tym etapie czosnek, ale to straszne marnotrawstwo. Aby uchronić czosnek przed losem gorzkiego wióra, należy obniżyć temperaturę na patelni, czyli dodajemy pomidory! Polecam jednak zdjąć patelnię z ognia na dosłownie 10 sekund, ponieważ może pryskać, a następnie z powrotem na ogień. 

Teraz czas na dodanie płynów, ponieważ same pomidory / przecier są zbyt gęste, by dalej sos aromatyzować. Jeżeli korzystacie z passaty w szklanej butelce, tak jak ja, polecam małą ilością wody wypłukać butelkę i wlać tę wodę na patelnię. Następnie dodajemy Domowy Bulion lub Domowe Kostki Rosołowe, świeżo mielony pieprz (i chili jeśli ktoś lubi na ostro) i doprowadzamy całość do wrzenia. 

Faza 5 - teraz maksymalna uwaga!

Kiedy całość będzie ładnie wrzała (nie tylko na środku, ale też na bokach) dodajemy naszą bazylię! 



UWAGA! Aby bazylia nam nie zgorzkniała dusimy ją dokładnie 5 minut! Nie pytajcie dlaczego - taką radę znalazłem dawno temu w przepisie i wiem, że się sprawdza. Co będzie po 6 minutach nie wiem, wszystko zapewne zależy od wielu czynników i wolę w tej kwestii trzymać się bezpiecznego i sprawdzonego rozwiązania.



Faza 6 - znowu praca manualna

Po 5 minutach cedzimy nasz sos przez metalowe sitko. Delikatnie pomagamy płynnej części przepłynąć przez oczka a następnie, za pomocą solidnej łyżki, przecieramy to, co zostało na sitku, czyli podsmażony czosnek i bazylię.


Polecam używać solidnego, metalowego sitka, ponieważ większość tańszych może nie przetrwać tego procesu (sam złamałem dwa, zanim nie zainwestowałem w porządne).






W miarę przecierania należy zbierać to, co zebrało się pod sitkiem - to jest część, na której nam najbardziej zależy - dodawać ją do płynnej części sosu.


Proces jest co prawda mozolny, ale dzięki temu uzyskujemy gładki sos z wyraźnym posmakiem czosnku i bazylii bez obawy, że będzie nam gorzkniał.



Faza 7 - sos już mamy, tylko co z cebulą?

Ok, mamy już sos, który jak najbardziej nadaje się do dowolnych zastosowań.


Co dalej? Moim zdaniem brakuje mu jeszcze tekstury, która będzie go odróżniała od sosu ze słoika napakowana różnego rodzaju E***. Dlatego na tym etapie dodaję do niego surową cebulę, aby jeszcze wzbogaciła sos o swój posmak, a jeżeli naprawdę drobno pokroiliście cebulę, to po duszeniu zauważycie wyraźną różnicę w gęstości z powodu drobnych kawałeczków, które dosłownie rozpływają się w ustach!


Teraz wystarczy tylko przelać sos do garnka, postawić na małym ogniu i pozwolić zredukować się do takiej gęstości jaką lubicie. Ja osobiście lubię doprowadzić sos niemal do postaci ketchupu, co zwykle zabiera ok. 45 - 55 minut. 



Każdy, kto gotował sos pomidorowy wie, że będzie on pryskał w trakcie redukcji, dlatego przykrywam garnek pokrywką, aby kuchnia nie przypominała stołu roboczego Dextera. Jeżeli zrobicie to tak, jak ja, to zostawcie małą szczelinkę, aby para wodna miała gdzie uciekać. W przeciwnym razie możecie redukować sos aż do przyszłego sylwestra ;)

Praca skończona, można wcinać!

Tak wygląda gotowy sos:


Doskonale nadaje się do makaronu, mięs, tostów, pizzy. Tak jak pisałem, można nadmiar zamrozić i szybko mieć sos do późnej kolacji. Dobry, treściwy, rozgrzewający. 

Gorąco polecam!


P.S. Dzisiaj powinien się pojawić jeszcze przepis na Moje Idealne Klopsiki, które idealnie się komponują z tym sosem.