sobota, 8 marca 2014

Obiecany barszcz ukraiński!

W nagrodę za uzyskanie wymaganej ilości Like'ów na Facebooku (no dobra, było 5 Like na FB i 5 Like na blogu, więc razem mamy 10, a żeby pokazać, jak jesteście dla mnie ważni, pomnożyłem tę liczbę przez 2 i mamy 20 Like'ów :).

Nie spodziewałem się ile pracy będzie wymagało przygotowanie tego wpisu, więc przygotujcie się na najdłuższy "czysto merytoryczny" post na tym blogu! Ale nie skarżę się, ponieważ było naprawdę warto przygotować zarówno to arcydzieło w kategorii zup, a także przekazać Wam część wiedzy przekazanej mi przez pokolenia.

Zatem zapraszam na:

Barszcz ukraiński


No to ostrzymy noże i jazda!


Składniki:


  • 30 dkg żeberek wieprzowy - cały sekret naszego barszczu!
  • ćwiartka z kurczaka
  • 5 - 6 buraków
  • pęczek młodej marchewki (albo 3-4 zwykłej)
  • ćwiartka główki kapusty
  • 3 - 4 ziemniaki
  • Wasza ulubiona fasola (u mnie czerwona) - cała paczka 400g / 500g
  • włoszczyzna na wywar (marchewka, pietruszka, seler, kapusta pekińska, pietruszka, por, cebula)
  • koperek
  • kminek (najlepiej cały)
  • ocet (najlepiej spirytusowy)
  • cukier
  • ziele angielskie
  • liście laurowe
  • sól
  • pieprz






Jak widzicie lista jest dość długa, więc zupa będzie bogata - gwarantuję, że po jednym talerzu będziecie pełni. Cała tajemnica tkwi w wywarze, którego podstawą są żeberka z kością. I nie martwcie się, to cudowne mięso się nie zmarnuje!

Ostrzegam też, że jest to długa, wieloetapowa droga i nie da się wszystkiego standardowo przygotować wcześniej i potem tylko dodawać, dlatego jeśli macie mało czasu, polecam inną zupę.



Wykonanie:


Runda 1: wywar


Powinniśmy zacząć od przygotowania wywaru, ale musimy wcześniej zrobić jeszcze jedną rzecz: namoczyć fasolę!




Dam głowę, że większość z Was namoczyłaby fasolę dzień wcześniej, tak jak robią to nasze mamy i babcie, a także jak większość przepisów zaleca. Prawda jest taka, że zwykle wystarczy wrzucić fasolę na godzinę do ciepłej wody, a potem całość gotować aż fasola będzie gotowa! (Może jest jakaś odmiana fasoli, która będzie oporna na takie traktowanie, ale w mojej karierze jeszcze nie trafiłem na taką)



Ok, wracamy do wywaru.

Rozgrzewamy piekarnik do 180 - 200 stopni, grzejemy patelnię, nacieramy mięso oliwą (dokładnie tak samo jak w Domowym Bulionie), posypujemy żeberka kminkiem i powoli obsmażamy.



W tym czasie obieramy twarde warzywa (marchew, pietruszkę, selera, cebulę), które będziemy piekli z mięsem.

Tak powinno wyglądać obsmażone mięso.




Teraz układamy w brytfance obrane warzywa, dodajemy kilka kropel oliwy i układamy na górze mięso.


I całość do pieca! Standardowe 30 - 40 minut spokojnie wystarczy.

Runda 2 - buraki


Skoro mamy chwilę wolnego zabieramy się za buraki. Jak wiadomo najwięcej składników odżywczych znajduje się pod skórą, więc zamiast obierać buraki (co jest trudne ze względu na twardość) lepiej je dobrze wyszorować i przekroić na pół. Czas nadać im posmak!



 Całość zalewamy wodą (może być ciepła), dodajemy 3 - 4 łyżeczki cukru, tyle samo łyżek stołowych octu i kminek, a następnie całość stawiamy na mocny ogień, żeby się jak najszybciej zagotowało.



Runda 3 - czas wykończyć wywar!

Tak powinien wyglądać "wkład" do naszego wywaru.


Przekładamy je teraz do największego garnka jaki macie! Dodajemy pora, kapustę pekińską (tą z włoszczyzny!), dodajemy kilka ziaren ziela angielskiego i 2 - 3 liście laurowe, a następnie zalewamy zimną wodą i na ogień!




Czemu jak zwykle smażymy i pieczemy? Dzięki temu pozbywamy się wszystkich zanieczyszczeń z mięsa i nie trzeba będzie usuwać tzw. szumów - uzyskamy ładny, klarowny wywar o cudownym posmaku żeberek.


Od początku minęła już jakaś godzina, więc stawiamy na ogień fasolę, żeby się zagotowała.


Runda 4 - znów buractwo...

W momencie, gdy wywar się zagotuje Wasze buraki powinny być już wystarczająco miękkie, by nadawały się do dalszej obróki. Ale najpierw trzeba je odcedzić. I dać im ostygnąć, bo są gorące!


Co robimy z wodą? Ja ją po prostu wylewam. Z jednej strony szkoda trochę, bo jest pięknie czerwona i aromatycznie. Ale z drugiej strony gotowaliśmy buraki, które były tylko szorowane, a na dodatek będzie tam mnóstwo kminku, który będzie wam potem zgrzytał w zębach. Oprócz tego mielibyśmy mnóstwooooo wody i proporcjonalnie mało treści.


Gdy da się je tylko dotknąć należy je obrać i pokroić w kostkę.




Runda 5 - opóźnione prace manualne


Macie dosyć krojenia? No to jeszcze nam trochę zostało ;)

Teraz pora zabrać się za naszą marchewkę i kapustę. Z marchewką jest łatwo - kroimy je na kawałki, które będzie wygodnie nabrać łyżką.



Teraz kapusta. Raczej nie będzie Wam potrzeba więcej niż ćwiartka, więc od razu zastanówcie się jak wykorzystać pozostałą część (np. coleslaw). Kapustę kroimy w paski, nie dodaję tylko tzw. głąba.



Runda 6 - widać koniec!


Jeżeli wywar gotuje się dłużej niż 45 minut, to najwyższa pora go odcedzić. Wyciągamy wszystko oprócz żeberek, które chcemy faktycznie gotować tak długo, jak tylko można.



Fasola powinna mieć już dosyć, więc ją cedzimy i dodajemy do wywaru.



Czas teraz na nasze pokrojone warzywa: marchewkę, kapustę i buraki.



Całość oczywiście całość cały czas trzymamy na ogniu.


Runda 7 - coś nam jeszcze zostało?


Zostały nam jeszcze ziemniaki. Polecam do zupy ziemniaki o niskiej zawartości skrobi - dzięki temu się nie rozgotują na breję. Obieramy je i kroimy w kostkę podobnej wielkości jak buraki.



Wcześniej nie polecam obierać ziemniaków, ponieważ stracą swój kolor (i urok). Można je oczywiście trzymać w wodzie, ale po co mają chłonąć dodatkową wodę?

No to czas do gara!

Runda 8 - myślicie, że już koniec?


Otóż jeszcze nie! Niby kolor już jest, można doprawić przyprawami do smaku (zauważcie, że wcześniej nie dodawaliśmy żadnych!), ale coś musimy jeszcze zrobić.

Pamiętacie nasze żeberka, które się nam cały czas gotują? Dzięki tak długiej obróbce powinny być mięciutkie i kruche. Można je teraz wyciągnąć z zupy i pzowolić, aby odrobinę wystygły, a następnie palcami rozerwać na malutkie kawałki, które będą rozpływać się w ustach!



Runda 9 - teraz na serio kończymy!


Już ostatnia prosta. Śmietana. Osobiście nie jestem wielkim fanem zabielania, ale barszcz ukraiński tego po prostu wymaga! No to hartujemy śmietanę, dodajemy do zupy i ostatecznie doprawiamy.




Job well done!


Gratuluję! Udało Wam się dobrnąć do końca! Teraz czeka Was tylko zdjęcie zupy podanej na talerzu z obowiązkowym koperkiem


i otarcie śliny. Naprawdę gorąco polecam, bo warto!


Na koniec dodam tylko, że lekko zmodyfikowałem oryginalny przepis dodając fazę pieczenia mięsa, gdyż w oryginale wywar przygotowuje się jak tradycyjną zupę.


Piszcie, czy macie ochotę na więcej przepisów z rodzinnego archiwum.

Smacznego!