czwartek, 20 lutego 2014

Miodne żeberka

Co jest jedną z największych zalet bycia Facetem? Nieważne na jakim stanowisku, nie ważne jak ubrany, nie ważne gdzie, nie ważne z kim - są potrawy, które ze spokojnym sumieniem możemy pałaszować rękami. Nie twierdzę, że naszym Piękniejszym Połówkom nie wolno jeść palcami, ale nie zawsze wypada poza zaciszem domowym. Chyba nikogo nie zdziwi mężczyzna w średnim wieku, w dobrym garniturze, który raczy się wybornym daniem w restauracji korzystając z palców - w końcu to Facet, byle koszuli nie pobrudził. A wyobrażacie sobie jego damski odpowiednik w tej samej sytuacji?

Dlatego tym razem zajmę się daniem, które idealnie nadaje się do jedzenia palcami, a że przygotujecie je w domu, spokojnie możecie rozkoszować się nim całą rodziną!

Dodatkowo na końcu umieszczam mały twist, niektórzy już wiedzą o co chodzi, ale dla reszty mam nadzieję, że będzie to miła, acz niespodziewana wiadomość. Ale dopiero po przeczytaniu całości - bez oszukiwania ;)

Zapraszam więc na:

Miodne żeberka!


No to grzejemy piec, ostrzymy noże i jazda!


Składniki:


  • 1,5 kg żeberek (koniecznie z kością!)
  • dobrej jakości miód
  • czosnek
  • musztarda tzw. francuska (z niemielonej gorczycy)
  • ostra musztarda
  • rozmaryn (najlepiej całe świeże gałązki)
  • sól
  • pieprz




Kilka słów o składnikach:

Żeberka: wybierzcie koniecznie te kością! Nie dajcie się nabrać na te "mięsne" kawałki (często zresztą droższe). O smaku mięsa decydują dwie rzeczy: zawartość tłuszczu i kość. Jeżeli wybierzecie te bez kości pozbawicie się części tego wybornego smaku charakterystycznego dla żeberek. Zauważcie z resztą, że zwykle zachęcam do kupowania mięsa z kością.

Miód: wybierzcie dobry, wyrazisty miód. Ja osobiście uwielbiam miód spadziowy (najlepiej ze spadzi iglastej, ale może być inny) - nie jest tak słodki, a ma bardzo charakterystyczny posmak. Dobry miód nie jest tani, ale pamiętajcie, że kupując tanie miody są to często wyroby chińskie - nie powiem, że oszukiwane, ale na pewno nie takiej jakości jak nasze. Dlatego zachęcam do sprawdzania pochodzenia miodu i kupowanie naszych regionalnych, polskich (a jeżeli nawet nie polskich, to z UE).

Musztarda: dlaczego dwie różne? Ponieważ ta francuska jest bardzo delikatna w smaku, bardzo łatwo zginie wśród wyraźnych smaków miodu i żeberek. Dlatego daję pół na pół z ostrą musztardą (np. rosyjska, słowacka, kozacka). To po co ta francuska? Ponieważ nada świetną teksturę do sosu, który powstanie w czasie pieczenia.

Czosnek: to samo, co z miodem - sprawdzajcie co kupujecie. Większość czosnku oferowanego w naszych sklepach pochodzi z Chin! Nasz czosnek jest dużo wyraźniejszy w smaku, ale i droższy. Mimo wszystko warto - myślmy co robimy i wspierajmy naszych przedsiębiorców!



Wykonanie:


Runda 1: tniemy!


Zaczynamy od przygotowania mięsa. Z żeberkami nie ma wiele pracy - na upartego można przyrządzać całe płaty, bez żadnej obróbki wstępnej. Ale ja nie lubię dostawać na talerzu wielkiego kawałka, z którego z każdej strony ścieka tłuszcz i sos. Dlatego proponuję pokroić płaty w małe kawałki: dokładnie między kośćmi. Dzięki temu otrzymujemy kawałki idealne do jedzenia palcami i dokładnego obgryzania kości z całego wybornego mięska.



Runda 2: glazura


Całą tajemnicą moich miodowych żeberek jest glazura. Nie marynata, nie sos (który będzie produktem ubocznym), tylko glazura. Moja glazura spełnia wszystkie wyżej wymienione role. Więc do roboty!

Do miski dodajemy miód. Ile? Ja zwykle "wizualizuję" sobie ilość potrzebnych składników. Na ten przykład wyobrażam sobie po prostu, że polewam całe mięso miodem wlewając go do miski.


Teraz musztardy:
Najpierw francuska, która nada teksturę, a następnie rosyjska, która nada smak. Zależy nam co najmniej na podwojeniu objętości.


Runda 3: marynujemy


Jesteśmy już prawie gotowi na połączenie mięsa z glazurą, ale brakuje tylko jednego elementu: czosnku. 


Podstawowym błędem byłoby obrać czosnek z łupy. Jeżeli zamierzacie piec mięso albo warzywa z czosnkiem, to nie obierajcie go! Dużo olejków eterycznych jest zawartych w łupie, więc szkoda ją wyrzucać przedwcześnie, a dodatkowo czosnek dosłownie upiecze się na parze, pochodzącej ze środka uwięzionej przez zewnętrzną warstwę, dając w ten sposób maksimum smaku.


Czosnek delikatnie miażdżę dłonią, tylko tyle, by łupa pękła.



Teraz możemy połączyć wszystkie elementy. Najłatwiej wlać je razem do miski, przykryć folią spożywczą, albo talerzem i wstawić do lodówki. Przy takiej ilości mięsa, dla mnie i dla mojej Ukochanej, wystarczy nam na dwa dni, dlatego korzystam z jednorazowych worków strunowych. Dzięki temu mam pewność, że nie będzie żadnej "zewnętrznej" ingerencji do następnego dnia.


Teraz wystarczy je dobrze "wymiętosić", aby rozprowadzić glazurę równomiernie po mięsie.

Wstawiam do lodówki na minimum godzinę, a druga porcja, tak jak pisałem, czeka aż do następnego dnia.

Runda 4: pieczemy


Teraz przechodzimy do pieczenia. Przekładam zawartość jednej z torebek do ceramicznego naczynia żaroodpornego. Dokładam też do tego 3 albo 4 gałązki świeżego rozmarynu. Rozmaryn wcześniej polewam wrzątkiem, aby go zarówno umyć, a dodatkowo wrzątek aktywuje aromat rozmarynu. 


Teraz cała sztuka pieczenia: zależy nam, żeby bardzo powoli roztopić tłuszcz, który przeniknie mięso i nada mu smak, będzie miękkie i soczyste, a jednocześnie idealnie przypieczone z pięknie skarmelizowanym miodowo-musztardowym sosem. 

Aby uzyskać taki efekt dzielę proces pieczenia na dwie części: najpierw powolne pieczenie w niskiej temperaturze pod przykryciem, a potem dopiekanie.

Zaczynamy więc od powolnego pieczenia.

Przykrywamy naczynie folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika na 150 stopni na jakieś 45 - 50 minut.


Po pieczeniu mięso będzie wyglądać w ten sposób:


Mięso jest szare, sos płynny i lejący. Dlatego zdejmujemy folię, wkładamy mięso z powrotem do piekarnika na 180 stopni na następne 15 - 20 minut. Oto efekt:


Mięso jest złociste, sos zredukowany, miód pięknie zglazurowany. Sos składa głownie się z soku i tłuszczu z żeberek z ziarnami gorczycy z musztardy i cienkiej, czerwonej jak miedź, warstwy miodu. 

Palce lizać!

Job well done!


Teraz tylko nakładać. Żeberka idealnie idą z ziemniakami, a ze względu na ostrą musztardę proponuję podać je z czymś, co schłodzi emocje - mizerią.


Enjoy!


A teraz obiecany twist: 

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że od połowy września ten blog będzie przeżywał lekki kryzys, a charakter dań też może zmienić się na bardziej rodzinny. Wszystko to dlatego, że spodziewamy się z Mariolą w połowie września naszego pierwszego dziecka! Dlatego wraz ze wzrostem mojego doświadczenia, będę dzielił się z Wami wszystkim, co może uznam przydatne dla każdego Faceta (dla którego ojcostwo powinno być jednym z celów w życiu!), który opiekuje się nie tylko sobą i Żoną, ale i Maleństwem.